Po deszczowych i zimnych (wręcz
jesiennych) dniach nadeszła upragniona wiosna. W końcu ją widać i czuć w
ogrodach. Dziś z wielką radością zauważyłam maluteńkie jabłuszka i śliwki. Agrest
jest już całkiem spory, a rzodkiewki jedliśmy prosto z ziemi (tutaj trochę
przesadzam, myliśmy je oczywiście). Idąc za ciosem dokupiłam czereśnię i aronie
i trzymam kciuki, aby się przyjęły. Na jutro mamy tak dużo zaplanowanych prac,
że raczej nie mamy szans na zrobienie choćby połowy. Powalczymy… :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz